Dlaczego kot boi się weterynarza?

Terytorializm

Koty są zwierzętami terytorialnymi, co oznacza, że bezpiecznie czują się na dobrze znanym i oznaczonym zapachowo terytorium. Każda zmiana otoczenia jest dla nich bardzo stresująca. Pod tym względem znacząco różnią się od psów, które raczej nie mają problemu z podróżowaniem u boku swojego pana.

Koty oznaczają terytorium poprzez zapach wydalin (moczu i kału), ale również poprzez znaczenie feromonami. Feromony są produkowane przez specjalne gruczoły ulokowane na policzkach, podbródku, łapach i u nasady ogona. Kot, ocierając się tymi częściami ciała o przedmioty czy drapiąc je, zostawia na nich feromony, dzięki którym czuje się w danym miejscu bezpiecznie.

Wrażliwość na bodźce

Kocie zmysły, w szczególności zmysł węchu i słuchu, są daleko bardziej wrażliwe niż ludzkie. Kocie uszy słyszą dźwięki będące poza naszym zakresem (ultradźwięki), a ich węch pozwala wyczuć wonie, o których się nam nie śniło.

Nic więc dziwnego, że podróż do weterynarza jest dla nich wyjątkowo stresująca, gdyż zawsze wiąże się z narażeniem na różne, czasem głośne, dźwięki oraz intensywne zapachy. Nawet wnętrze samochodu nie jest od nich wolne. Dźwięk silnika, wibracje, zapach paliwa lub płynu do spryskiwaczy, gwałtowne skręty, podskoki na wybojach - to wszystko jest dla kota mieszanką wybuchową.

Inwazyjny kontakt z człowiekiem

No i wreszcie gabinet weterynaryjny jako taki jest źródłem stresów. W poczekalni nasz mruczek ma kontakt (czasem bardzo bliski) z innymi zwierzętami, a także zapachami. Zapach strachu wydzielany przez pacjentów jest w tym przypadku najbardziej przykry. Nie wspominając hałasu na przykład szczekających psów.

W gabinecie wcale nie jest lepiej. Kot zazwyczaj nie ma czasu na zaznajomienie się z nieznanym miejscem, jest od razu wyciągany z transportera i dotykany przez obcą osobę. Czasem w nieprzyjemny, choć konieczny, sposób (badanie palpacyjne brzucha, pomiar temperatury, oględziny zębów). Nierzadko musi zostać unieruchomiony do konkretnych badań, znosić polewanie rozmaitymi płynami i dotykanie sprzętami (głowica usg, stetoskop itd.).

Badanie weterynaryjne składa się ze wszystkiego, co jest sprzeczne z kocią naturą - szybkiego kontaktu z nieznanym człowiekiem, przykrymi zapachami (np. środków dezynfekujących), głośnymi dźwiękami, unieruchomieniem, dotykaniem delikatnych miejsc, które kot instynktownie chroni. Mając tę wiedzę, możemy zastanowić się, jak wszystkie te bodźce ograniczyć do minimum, aby kot nie odchorowywał wizyty u weterynarza przez kolejnych kilka dni.

Jak przeżyć z kotem wizytę u weterynarza?

Trening czyni mistrza

Najlepiej od małego przyzwyczajać kota do wizyt u weterynarza. Ćwiczenia takie możemy nazwać treningiem medycznym. Trening medyczny polega na odbywaniu regularnych wizyt u weterynarza celem… podania smaczka. Na początek ograniczamy się tylko do podania nagrody. Po kilku takich wyprawach kociak będzie kojarzył gabinet lekarski z czymś przyjemnym.

W dalszej części treningu wizyty powinny zostać rozszerzone o mało inwazyjne badanie, takie jak osłuchanie serca czy omacanie jamy brzusznej. Stopniowo należy zwiększać poziom wyzwania, nagradzając zwierzę za spokój i pokazując mu, że nie ma się czego bać. Sprawdź także ten artykuł na temat wizyty pupila u weterynarza.

Polecane karmy dla kotów - sprawdź je!

Transporter najlepszym przyjacielem kota

Do podróżowania samochodem również można kota przyzwyczaić, ale należy to robić powoli i stopniowo, biorąc pod uwagę wszystkie stresory, które wymieniłam w pierwszej części artykułu. Oswajać należy z jednym bodźcem na raz, dbając o to, by jego natężenie było niskie.

Zanim w ogóle wsadzimy kota do samochodu, najpierw musimy go włożyć do transportera. Wyjmowanie transportera z szafy wyłącznie na okoliczność wizyty u weterynarza szybko sprawi, że kot będzie znikał na jego widok, zmuszając nas do pogoni, łapania i wsadzania do niego na siłę. Cała ta procedura jest stresująca nie tylko dla kota, ale również dla człowieka.

Aby sobie jej oszczędzić, należy wytworzyć miłe skojarzenia z transporterem. Warto trzymać go non stop na widoku i zrobić z niego wygodne posłanie, z którego kot będzie korzystał w miarę potrzeby. Od czasu do czasu można włożyć do środka smaczek lub zabawkę z kocimiętką, aby skłonić kota do oswojenia się z tym przedmiotem. Dzięki tym ćwiczeniom transporter przestanie kojarzyć się kotu jedynie z nieprzyjemną wizytą u lekarza.

Kot u weterynarza w stresie
Wizyta z kotem u weterynarza jest bardzo stresująca dla zwierzęcia, więc warto uzbroić się w cierpliwość

Gdy kot zaakceptuje transporter jako miejsce wypoczynku i zabawy, możemy próbować go w nim zamykać, a następnie urządzać krótkie wycieczki do drzwi wyjściowych, a potem do samochodu. W trakcie tych wszystkich czynności trzeba obserwować reakcję zwierzęcia i przerwać ćwiczenie, gdy zauważymy objawy niepokoju czy stresu.

Oswajamy samochód

W następnej kolejności poznajemy kota z samochodem. Najpierw tylko wkładamy go w transporterze do kabiny bez odpalania silnika. Przy kolejnym ćwiczeniu zapalamy silnik, przy kolejnym - ruszamy z miejsca, jeszcze później urządzamy krótką przejażdżkę wokół domu. Jeśli zauważymy, że zwierzę ma dość, przerywamy ćwiczenie.

Wnętrze samochodu możemy spryskać feromonami w sprayu, zanim włożymy do środka transporter z kotem. I uzbrajamy się w cierpliwość - jeśli chcemy, by zwierzak przez długie lata dał się bez problemu wozić do weterynarza, musimy zainwestować czas i energię w mozolne odwrażliwianie na wszystkie stresory, które na kota oddziałują.

Pomoce zewnętrzne

Redukcja bodźców

W trakcie drogi do weterynarza warto kotu ograniczyć bodźce wzrokowe i słuchowe. Transporter można wyciszyć i zaciemnić nakrywając go ręcznikiem, kocem, albo specjalnym pokrowcem, szytym na wymiar konkretnego modelu. Transporter powinien być też wyłożony miękką, pachnącą domem tkaniną, która pomoże kotu czuć się “u siebie”.

Podobną rolę pełnią feromony w sprayu. Warto nimi spryskać wnętrze transportera, a także nadgarstki własnych dłoni. Można je również zabrać ze sobą do gabinetu i poprosić weterynarza o naniesienie ich na ręce i stół do badania, zanim postawimy na nim kota. Weterynarz znający naturę kotów nie powinien mieć z tym problemu.

Farmakoterapia

Bywają koty, którym nic nie pomaga i każda wizyta u weterynarza kończy się dla nich ogromnym stresem. Oznaką takiego stresu jest ślinienie się, ziajanie, mimowolne wydalanie moczu czy kału. W trakcie badania takie zwierzęta potrafią zaciekle walczyć z obsługą gabinetu weterynaryjnego, stwarzając zagrożenie dla siebie i innych.

Takim kotom można podawać leki uspokajające przepisane u weterynarza, dobrane do wieku, wagi i stanu zdrowia zwierzęcia. W zależności od rodzaju leki podaje się na półtorej do dwóch godzin przed wizytą. Środki te są przeważnie bezpieczne i nie powodują większych skutków ubocznych. W łagodniejszych przypadkach można ograniczyć się do stosowania suplementów uspokajających.

ikona podziel się Przekaż dalej