Mykobakterioza ryb - objawy, leczenie, zapobieganie, porady
Jeżeli ktoś postawi diagnozę, że nasze ryby mają gruźlicę, czyli mykobakteriozę, to nie wpadajmy w panikę. Tę chorobę można jednoznacznie stwierdzić tylko przez badania laboratoryjne. A sposób leczenia, to już zupełnie inny temat.
Jeśli szukasz więcej porad i informacji, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o chorobach ryb.
Mykobakterioza ryb - prawidłowa diagnostyka
Chloroza a gruźlica
Mykobakterioza to infekcja wywołana bakterią Mycobacterium. Jest też nazywana gruźlicą rybią. Poznanie dokładnego patogennego prątka jest często niemożliwe, bo występuje ich całe mnóstwo i dają podobne objawy. Co tam podobny szczep, bez badań laboratoryjnych nie ma możliwości stwierdzić w ogóle infekcji Mycobacterium.
Niezależnie od tego, co wyczytamy na grupach, w poradnikach akwarystycznych, artykułach w Internecie, nie da się rozpoznać mykobakteriozy po zdjęciu. I kropka. Zresztą nie ma takiej potrzeby, bo gdy ryby będą miały objawy, to jest już dla nich zdecydowanie za późno.
Nie stosujmy porad internetowych dotyczących antybiotyków wystawianych na receptę. Najpierw rybę należy zbadać, a później leczyć. Odwiedzenie ichtiopatologa to podstawa przy większej ilości ryb lub tych, które mają dużą wartość.
Mykobakterie są nazywane prątkami. Najbardziej znane to Mycobacterium leprae – trąd i Mycobacterium tuberculosis, czyli gruźlica. Pozostałe mykobakterie są prątkami atypowymi. To właśnie zakażenie prątkami atypowymi jest groźne dla ryb. Tak jak chloroza u roślin nie ma nic wspólnego z chlorem, tak gruźlica rybia nie ma za wiele wspólnego z gruźlicą u ludzi.
Rozpoznać mykobakteriozę
Aktualnie wyróżnia się tyle rodzajów mykobakterioz, że trudno je wszystkie zliczyć. Niektóre objawiają się martwicą skóry, niektóre guzami narządów wewnętrznych, a inne w ogóle nie dają typowych objawów.
Ryby mogą być wzdęte, mieć wypukłe oczy lub tracić dużo masy ciała. Najczęściej są osowiałe i tracą barwy, ale nie zawsze. Kiedy infekcja dotyczy skrzeli, mają problemy z oddychaniem. Podpływają do powierzchni i nerwowo potrząsają płetwami.
Takie objawy mogą równie dobrze oznaczać wiele innych chorób, pominąwszy jakiekolwiek infekcje bakteryjne z towarzyszącymi inwazjami wiciowców, grzybic i wielu innych. Jedyne dość specyficzne objawy dotyczą skrzywienia kręgosłupa i deformacji kośćca. Takie objawy mogą też występować przy niedoborze witamin lub u potomstwa z chowu wsobnego.
Trudno wybrać preparaty do leczenia, kiedy nie wiemy na co. Lekarze mają w szpitalach duże problemy przy diagnozowaniu prątków atypowych, przy wszelkich możliwych badaniach obrazowych i laboratoryjnych. Nie trzeba chyba dodawać, jakie szanse na prawidłową diagnozę ma akwarysta.
Pora zadziałać metodycznie
Zakażenie prątkami atypowymi
Kiedy nasze ryby mają jakieś dziwne objawy, to mamy wiele możliwości. Nie należy od razu strzelać do muchy z armaty, ale lepiej zacząć spokojnie i metodycznie. Niestety też w kwestii chorób akwarystyka nie znosi pośpiechu.
Jeżeli jest to domowe akwarium z trzema rybkami, to pomyślmy, kiedy była ostatnia podmiana i zróbmy ją jak najszybciej. Spróbujmy odmulić dno, oczyścić filtr (upewnić się, że dobrze działa), zobaczmy, czym karmimy ryby. Jeżeli jedzenie jest nieodpowiednie, to mogły się od niego pochorować.
Jeżeli mamy 50 dyskowców z odłowu, to dzwonimy do ichtiopatologa. Nie patrzymy na grupy, posty, artykuły, ale jak przy każdej chorobie – korzystamy z pomocy lekarza weterynarii. To osoba o największym doświadczeniu i wiedzy, jak postępować. Tym bardziej z chorobami bakteryjnymi! Jeżeli zrobimy badanie laboratoryjne ryby, wyizolujemy całe mnóstwo patogennych bakterii. Tylko doświadczenie ichtiopatologa pozwoli na ustalenie, która z nich może powodować problemy i jak ją leczyć (i czy w ogóle). Sprawdź także ten artykuł z TOP 3 chorób ryb akwariowych.
Polecane akwaria i akcesoria - ceny internetowe!
Szpital musi być czysty
Zakażenie prątkami atypowymi będzie miało miejsce w niehigienicznych warunkach. Bakterie są zawsze i wszędzie – nawet te najwredniejsze. Najczęściej brak higieny i osłabienie organizmu powoduje choroby. Problemy zaczynają się tylko wtedy, gdy ryba z jakichś przyczyn jest osłabiona. Tak jak chloroza u roślin to niedobory nawozu, tak gruźlica u ryb to niedobory odporności.
Powodem zachorowania może być też wprowadzenie do akwarium chorej ryby. Wówczas trzeba pilnować, żeby bakterie (w tym mykobakterie) nie rozprzestrzeniły się na inne osobniki. Nie mogą podgryzać tych z widocznymi objawami, a tym bardziej martwych.
Woda musi być regularnie podmieniana i mocno filtrowana. Jeżeli akwarium nie będzie spełniało najwyższych wymagań czystości, wówczas nie pomoże żadne lekarstwo. W brudzie, wszystkie bakterie, które zniszczymy, odbudują się bardzo szybko, będą odporniejsze i w większych ilościach.
Chrońmy pierwotniaki w akwarium
Nasz zbiornik to środowisko bardzo złożone. Wszystkie pierwotniaki w akwarium, nicienie, wiciowce i mnóstwo innych potencjalnie patogennych organizmów tylko czeka na atak. Nie możemy nastawiać się na zlikwidowanie ich wszystkich, bo to po prostu niemożliwe i bezcelowe. Nawet jeżeli uda nam się rozpoznać szkodliwe, to wykończymy przy okazji te dobre.
Najlepszym lekarstwem dla ryby jest jej własny układ odpornościowy. Musimy go wzmacniać przez odpowiednie karmienie i nienarażanie ryb na stres. Często powodem chorób bakteryjnych jest zbytnie zagęszczenie obsady ryb (bardzo silny czynnik stresowy).
Kiedy mamy przepełnione akwarium, choroba rozprzestrzenia się szybko i na wiele osobników. Niezależnie od tego, czy to mykobakterioza, czy zwykła ospa. Leczenie zbiornika przerybionego będzie związane z większą liczbą ofiar niż przy standardowej obsadzie. Liczba potencjalnych żywicieli jest o wiele większa w takich warunkach.
Poznajmy atypowe bakterie
Antybiotyk jako ostateczność
Postęp nauki pozwala coraz dokładniej stwierdzić, jakie bakterie są odpowiedzialne za zakażenie prątkami atypowymi. Coraz więcej wiemy na temat sprawców masowych infekcji ryb i okazuje się, że patogeny są zdecydowanie bardziej odporne na leczenie, niż niegdyś.
Masowe stosowanie antybiotyków powoduje uodpornienie bakterii na standardowe leczenie. Powszechnie występująca w akwariach Mycobacterium marinum nabiera odporności za każdym razem, gdy nie trafimy z diagnozą naszych ryb.
Niestety te szczepy są też zaraźliwe dla ludzi. Coraz częściej publikowane są doniesienia o agresywnych infekcjach z ubytkiem skóry, mięśni, a nawet kości u osób zaangażowanych w rynek akwarystyczny. Przerażające tendencje do chronicznych i trudnych do zidentyfikowania chorób są potęgowane przez problem w leczeniu.
Rozsądnie wybierajmy preparaty
Stosujmy rozsądnie wszelkie preparaty akwarystyczne. Jeżeli nie mamy pewności, czy robimy to dobrze, skonsultujmy się z osobą wykwalifikowaną w temacie. Przeważnie są to ludzie pełni pasji i chęci pomocy. Jeżeli dobierzemy zły sposób leczenia, to pierwotniaki w akwarium będą naszym najmniejszym zmartwieniem.
Podobnie, jak w szpitalu nie może być brudu, tak w akwarium woda powinna być nieskazitelnie czysta – tym bardziej w czasie, gdy nasze ryby gnębi jakaś choroba. Spróbujmy dodać soli, błękitu lub lampę UV. Nie przechodźmy od razu do agresywnie działających środków.
Mykobakterii wyróżnia się około 200 i nie sposób wyodrębnić ich bez sprzętu laboratoryjnego. Podobnie jak u ludzi – mogą mieć diametralnie różne objawy i wywoływać różne choroby. Mycobacterium tuberculosis powoduje gruźlicę, a Mycobacterium leprae trąd. Różnica w objawach i leczeniu u ludzi jest tak duża, jak pomiędzy Mycobacterium marinum a Mycobacterium poriferae u ryb.